12 stycznia 2013

Lars Von Trier - pigułka rozdzierających emocji

Witam Kochani

Dzisiaj będzie filmowo. Chciałabym przedstawić Wam sylwetkę i twórczość Larsa Von Triera duńskiego reżysera filmowego.
Podobno ma tyle samo zwolenników co przeciwników swojej twórczości. Ja zdecydowanie jestem w tej pierwszej połowie. To obraz tak rzeczywisty, że ma się momentami wrażenie, że jest kręcony tak po prostu, bez jakiegokolwiek scenariusza. Akcja filmów dzieje się powoli, nie pomijając żadnego szczegółu.


 I tutaj warto zaznaczyć, że filmy kręcone są metodą Dogmy 95, czyli "z ręki", bez scenografii  rekwizytów, gdzie rzecz dzieje się niejako w naturze. I zgodnie z tą zasadą powstają jak dla mnie i to chyba nie będzie przesadzone "Arcydzieła" autorstwa Larsa Von Triera. 
Moje pierwsze spotkanie z twórczością "Von Triera" to film "Przełamując Falę". Z początku zwyczajny, pokazujący parę szczęśliwych ludzi, choć nieco dziwnych a potem coraz bardziej zaskakujący. Główna bohaterka Bess (odgrywana przez niesamowitą Emily Watson), to zwyczajna dziewczyna ze Szkocji, która wychodzi za mąż za pracownika platformy wiertniczej. Bess od początku zyskuje sympatię widza i jest osobą, z która wiele osób zapewne się utożsamia. Z kolei Jej mąż Jan budzi raczej negatywne emocji i ma się wrażenie, że nie jest do końca oddany Bess.


Losy głównych bohaterów zmieniają się w miarę splotu tragicznych wydarzeń. Lars rzuca nam po nogi smutną, a jakże prawdziwą rzeczywistość. Chce abyśmy popatrzyli jej prosto w oczy i zadali sobie najtrudniejsze pytania, targające nasze morale i wewnętrzne Ja. Cały film jesteśmy jakby pod napięciem emocjonalnym, kiedy wydaje nam się, ze już nic nie może się zdarzyć nagle uderza w nas coś z podwójna siłą. Bieg wydarzeń ukazuje jak wiele można poświęcić dla drugiego człowieka, dla Miłości. 
A niestety żeby Miłość była Wielka musi być tragiczna. Ten film z pewnością odciśnie na Was piętno a obraz, który zobaczycie, będzie na zawsze w Waszych głowach, tak jak większość filmów tego reżysera. 
I w tym miejscu to doskonały moment na "DOgville", to kolejny film warty polecenia. Jest bardzo nie filmowy, przypomina teatr telewizji. Wszystko wygląda tak jakby ktoś nakreślił ołówkiem na wielkiej kartce rzut mieszkań i powsadzał tak "żywych aktorów".



Przez niecałe trzy godziny oglądamy grupę tych samych aktorów mieszkających w domach bez ścian  i żyjących codziennym życiem. Po pewnym czasie zapominamy o niewidocznych kwiatach czy ogródku bez roślin i skupiamy się na relacjach między bohaterami. Fenomenalna rola Nicole Kidman - filmowa Grace. W skrócie to opowieść o uciekającej przed gangsterami młodej dziewczyny, która trafia do odciętego od świata miasteczka Gogville. Za namową Toma - przewodniczącego zostaje tam na dłużej, zyskując tym samym schronienie. Z czasem zastanawiamy się czy nie wolelibyśmy trafić w ręce gangsterów niż przeżywać okrutne tortury psychiczne i fizyczne za sprawą mieszkańców miasteczka. Film ukazuje relacje w grupie, działanie pod wpływem strachu i psychozę grupy. Czasami wstrząsa, budzi poczucie niesprawiedliwości  gniewu, bezsilności i przerażenia. Pokazuje zachowania ludzi w stosunku do bezbronnej jednostki. Zawiść, zazdrość, pruderyjność, kłamstwo, wyrachowanie, pretensjonalność, prymitywność - czyli wszystko to co dostrzegamy obok nas na co dzień.

A na koniec dzieło Larsa Von Triera, które pokochałam od pierwszego wejrzenia. "Tańcząc w ciemnościach" z niebanalną, nadzwyczajną Bjork w roli głównej.
Selma - to imię głównej bohaterki - kochającej niewidomej matki.


Obraz pokazuje jak wiele matka jest w stanie zrobić dla swojego ukochanego dziecka. Selma to skromna dziewczyna, raczej nie rzucająca się w oczy, dobra i ufna - jesteśmy z nią, lub nią od samego początku filmu aż do końca. To musical z przepiękną muzyką Bjork i jej przeszywającym głosem. Tak na prawdę to do końca filmu nie potrafimy powiedzieć czy to co zrobiła główna bohaterka, to jak potoczyły się jej losy to dobre czy złe. jedno jest pewne czujemy smutek, wielki przeszywający smutek. Cisza to to co zapadło po ostatniej scenie. Cisza w sercu, w głowie. W tym filmie widzimy inne wymiar muzyki. nawet dźwięk uderzanej teraz przeze mnie klawiatury, tworzy niesamowitą muzykę  Lars Von Trier po raz kolejny uświadamia nam, że jesteśmy tylko ludźmi i że to co robimy zależy od tego w jakiej sytuacji właśnie się znajdujemy. Stawiamy sobie pytanie, kim właściwie jesteśmy, czy możemy powiedzieć, że przyjdzie taki moment, że tak dobrze poznamy siebie, że już wszystko będzie takie oczywiste? 
Zobaczcie Filmy Larsa Von Triera choćby dla samego przeżywania emocji, choćby po to by odpowiedzieć sobie samemu na kilka trudnych pytań, choćby po to by wsłuchać się w swoje serce... Niech to będzie rodzaj oczyszczenia....

Larysa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz